Doktoranci bez ulgowych biletów
24.10.2006
kapi
Gazeta Wyborcza, 23.10.2006
Zniżek dla doktorantów nie będzie, taką decyzję podjął zarząd KZK GOP po czterech miesiącach rozmów w tej sprawie.
KZK GOP odpisało, że obecnie z różnego rodzaju ulg korzysta wiele osób, a zniżki obejmują zwłaszcza osoby starsze, niepełnosprawne lub o niskich dochodach. - "Sytuacja taka nie dotyczy doktorantów, bowiem są to osoby z wyższym wykształceniem i w wieku pozwalającym podjąć zatrudnienie" - napisało KZK GOP.
Doktoranci zapewniają, że nie zrezygnują ze starań o ulgi. - Skoro w takich miastach jak Warszawa, Wrocław, Łódź i Toruń mogą być zniżki, to dlaczego nie na Śląsku? - denerwuje się Magdalena Jaworska, przewodnicząca Porozumienia Doktorantów Uczelni Śląskich. Porozumienie zamierza połączyć siły z doktorantami z Krakowa oraz Lublina, którzy również prowadzą rozmowy w tej samej sprawie.
andrzej69 napisał(a):
Doktorantom się zniżki nie należą!! A jak tak to ja też chcę zniżkę - jestem pracownikiem administarcji publicznej :) i skoro mają ją mieć doktoranci to dlaczego nie mogą urzędnicy, nauczyciele, lekarze i inni?
24.10 09:57:21
robert napisał(a):
Doktorantów stać na to aby płacic za cale bilety, pozatym każdy ceniący się doktor jezdzi samochodem a nie autobusem czy tramwajem...
24.10 11:41:07
andrzej69 napisał(a):
wg mnie ulgi winni miec tylko najbiedniejsi i uczniowie, no i moze osoby starsze ktore ukonczyly 70-75 lat
24.10 12:03:25
jackkk napisał(a):
Rozróżnijcie dortorantów od doktorów, to diametralnie inna sytuacja. Doktorzy są zatrudnieni na uczelniach jako pracownicy za pieniądze, doktoranci to studenci kolejnego stopnia, bez dochodu i możliwości podjęcia stałej pracy, ze względu na zajęcia. Trochę informacji zanim napiszecie komentarz !!!
24.10 13:28:57
robert napisał(a):
a więc przepraszam, dla mnie było to oczywiste wiec dlatego nie informowałem się w tej kwestji...
24.10 15:29:49
Mayday napisał(a):
dokładnie, jest tak jak pisze jackkk, doktoranci to studenci trzeciego stopnia, spędzający często po 6-7 godzin dziennie na uczelni, ciężko w tym przypadku znaleźć pracę i placić po 100 zł za bilety
24.10 16:38:09
SB napisał(a):
Dobre sobie, doktoranci spędzający po 6 - 7 godzin na uczelni. Uśmiałem się. Doktoranci, jeśli już mają jakieś obłożenie dydaktyczne, to niewielkie i to tylko niektórzy. Zajęć też nie ma za dużo i wszystkie są po południu, w moim przypadku po godzinie 16. Chodzi się więc do pracy między 7 a 15, a potem idzie się rozwijać karierę naukową. No chyba że się komuś pracować nie chce. Trudno żeby prawie trzydziestoletni koń (lub konina) jeździł nadal z ulgowym biletem!
24.10 19:29:17
Andrzej napisał(a):
Doktorant tak naprawdę, to ani student, ani pracownik uczelniany. Jest na studiach, ale nie jest studentem. Kiedy jest wygodniej - traktuje się go w przepisach jako studenta. W innych przypadkach - jako pracownika naukowego. Stypendium zapewniające minimum egzystencji to wcale nie są jakieś super kwoty. A podjęcie pracy jest bardzo mocno ograniczone (by nie wchodzić w detale).
24.10 19:46:32
Andrzej napisał(a):
Mając na uwadzę wypowiedź "SB" należy rozróżnić doktorantów stacjonarnych od doktorantów niestacjonarnych (zaocznych). Doktorantów niestacjonarnych praktycznie nic nie wiąże z uczelnią (tych zajęć obowiązkowych jest naprawdę niewiele) i faktycznie mogą traktować studia w zupełności na luzie. Problem dotyczy tak naprawdę doktorantów stacjonarnych, którzy mają ograniczone pole manewru.
24.10 19:55:37
Mayday napisał(a):
Do "SB". Tak się składa, że jestem doktorantem stacjonarnym i dokładnie tyle czasu spędzam na uczelni. Fakt samych zajęć jest niewiele, ale w moim przypadku są to zajęcia w godzinach porannych. Praca naukowa zajmuje mi naprawdę dużo czasu, a zajęcia ze studentami mam jakby tego było mało w soboty i niedziele.
24.10 22:34:43
andrzej69 napisał(a):
no to juz miejcie te ulgi :
25.10 12:12:45
Arcziv napisał(a):
Doktorantom nie dają ulg, ale za to posłowie, senatorowie, radni etc, etc,etc jeżdżą i nie płacą. Bo to Polska właśnie
25.10 15:43:09
memphis napisał(a):
Widziałeś kiedyś posła, senatora albo radnego w tramwaju czy autobusie?
25.10 16:48:27
Arczi napisał(a):
No niestety widzę i to dość często jednego radnego z R.Śl. Podałbym nawet jego nazwisko, ale nie wypada.A idąć Twoim tokiem myślenia, skoro posłowie i senatorowie nie jeżdżą komunikacją to po co te ulgi są? Tak dla zasady?
26.10 15:40:06
memphis napisał(a):
Nie wiem po co są, jednakże nie ustala ich KZK GOP tylko Sejm.
26.10 16:41:59
Moherowy napisał(a):
A nie zauważyliście że z ulg zamiast najbiedniejszych,korzystają najbogatsi.
02.02 11:43:03
MP napisał(a):
Jeżeli doktoranta stać na cały bilet to senatora czy posła stać tym bardziej. A skoro trudno sobie wyobrazić żeby 24 (bo dlaczego od razu trzydziesto-, przecież wielu doktorantów podejmuje te studia zaraz po magisterium) -letni "Koń" jeździł ulgowo, to zastanówmy się, dlaczego jeździ 23-letni student. Wiele ich nie dzieli, studenci ostatnich lat często pracują zarobkowo (chyba nawet częściej niż doktoranci!), jest ich znacznie więcej, a mimo to nikt się nie kłóci o ulgi dla nich. Jest zrozumiałe że student, niezależnie od swojej pracy zarobkowej (lub jej braku) pracuje NIEZAROBKOWO, wkładając wysiłek w swoją edukację (nie w sensie umowy o pracę, ale w sensie wysiłku i zajmowanego czasu) - i nikt nie sprawdza czy przypadkiem nie zarabia po wyjściu z uczelni, tylko dostaje ulgę. Jeśli więc student pracuje niezarobkowo (bo studiowanie niewątpliwie wiąże się z pewnym wysiłkiem) to czy doktorant nie pracuje podobnie? Dodajmy do tego doktorantów stacjonarnych którzy pracują dydaktycznie bez wynagrodzenia (czyli tym samym robią więcej - w rozumieniu stosunku pracy - niż studenci, nadal za darmo) i pomnóżmy to przez ilość doktorantów - liczbę na tyle niewielką, że dziura budżetowa drastycznie nie urośnie. I mamy odpowiedź dlaczego im się należy. Bo podjęli się tego samego co studenci, czyli pogłębiania wiedzy i umiejętności, idąc w tym o krok dalej.
20.09 14:49:11